Rita Wojtczak

Marketing Manager Streamsoft

Rita Wojtczak

Marketing Manager Streamsoft

Krytyka… Bywa bolesna. Czasem przetrąca poczucie własnej wartości i sprawia, że czujemy się niedoceniani czy „gorsi”, a nasz słupek poczucia własnej wartości spada grubo poniżej zera. Sądzisz, że nie da się jej przekłuć w metodę na progres i sukces? Bynajmniej!

Choć hasła pokroju „lepiej niech krytykują, jeśli mają nie mówić o mnie wcale” czy „krytyka nie jest niczym złym” kojarzą się raczej z nieudaną wersją coachingu osobistego, niż z sensowną radą, to jest w nich spora część racji. Watro uczyć się funkcjonować tak, by nie „utonąć” nawet w fali dezaprobaty. Co ważne — nie mamy tu na myśli postawy w stylu „ignoruję każdą negatywną opinię na mój temat”. Nie jest ona bowiem wartą stosowania receptą.

Pod ostrzałem

Oczywiście ciężko byś oczekiwał od siebie samego przypływu radości, gdy ktoś negatywnie ocenia Twój pomysł czy sposób działania. Większości z nas automatycznie zapala się wtedy tzw. „czerwone światło”. Nie lubimy bowiem dopuszczać do siebie myśli, że komuś mogło się nie spodobać to, co sami uznaliśmy jeśli nie za genialne, to przynajmniej dobre. Szczególnie ciężko będzie tym, którzy są z natury perfekcjonistami. Wiadomo, na wykonanie zadania poświęciliście ogromną ilość czasu i energii, a tymczasem trud ten odbija się od ściany niechęci. A jednak… to się zdarza. I pierwsze czego powinniśmy się nauczyć, to brać to za sprawę tak normalną, jak poranna kawa. Ludzie są różni. Mają różne spojrzenia na te same kwestie, odmiennie gusta, systemy wartości. Preferują różne sposoby rozwiązywania problemów. Dlatego warto zadać sobie sprawę, że ich sceptyczne zdanie na temat naszych działań niekoniecznie wynika ze złośliwości czy antypatii.

Co ignorować?

No właśnie, niekoniecznie. Ale jak rozróżnić zwykłą uszczypliwość i zawiść od czegoś, co miałoby być nam pomocne i wskazać właściwy kierunek? Choć oczywiście mogą istnieć wyjątki — jak od każdej reguły — generalnie warto zapamiętać, że krytyka która ma być w zamierzeniu konstruktywna, nie mieści się w zdaniu „to jest beznadziejne i do niczego się już nie nada” czy „ciężko uwierzyć, że jesteś aż tak bezproduktywny”. Jeśli ktoś zaczyna w ten sposób, masz święte prawo nie okazać mu niczego, poza ignorancją. Świadome niezauważanie tego typu komentarzy jest bodaj jedyną słuszną drogą w tej sytuacji. Po pierwsze, nie narażasz krytykującego na eskalację negatywnych emocji. Po drugie, nie wystawiasz siebie na bezproduktywne „ciągnięcie” dyskusji, która do niczego nie prowadzi.

Co doceniać?

Tak więc reagować opłaca się tylko wtedy, gdy masz do czynienia z konstruktywnym krytykanctwem. Jak je rozpoznać? Po pierwsze, dotyczyć będzie ono nie Ciebie jako osoby, a konkretnego Twojego działania bądź zachowania i jasno wskaże Ci obszar, który wymaga dopracowania. Po drugie, będzie ono nie tylko obnażać jakieś niedoskonałości, ale też przy okazji podkreślać zalety. Po trzecie, ktoś kto krytykuje mądrze, nie zrzuci Ci na głowę w jednej minucie negatywnych opinii z całego miesiąca. Będzie bowiem wiedział, że to za dużo na raz i jedyny tego efekt będzie taki, że się podłamiesz. Po czwarte wreszcie, osobę kompetentnie krytykującą poznasz po… wyczuciu. Lider powinien wiedzieć, że reakcje na dezaprobatę mogą być różne. Stąd sztuką jest krytykować z rozwagą, z uwzględnieniem poziomu wrażliwości danej osoby.

Akcja – reakcja!

Na zdrową i mądrą krytykę opłaca się odpowiadać natychmiast. Jak? Przede wszystkim… dopytuj. Co zdaniem rozmówcy jest nie tak? Jak to naprawić? Nad czym konkretnie warto pracować? Zadając pytania po prostu miej na uwadze, że kolega czy przełożony nie mieli w zamyśle zepsuć Ci humoru, a dać dobrą radę. Do tego dużo się śmiej! Tak, dystans w stosunku do siebie i swoich ułomności jeszcze nikomu nie poszkodził. Do tego pomoże on zapanować nad emocjami w pozytywny sposób. A na koniec najważniejsze — wyciągnij z tego doświadczenia tyle nowych wniosków, ile tylko się da. Następnie skup się i wytrwale działaj. Systematyczna praca nad niedociągnięciami sprawi, że będziesz stawał się coraz lepszy. A to właśnie w tzw. „levelowaniu” tkwi przepustka do sukcesu!