Już obecna i niewątpliwie nadchodząca czwarta rewolucja przemysłowa jest jednocześnie tworem marketingowym, kolejnym hasłem, flagą pod której łopotem prowadzi się działania „na rzecz” i „w temacie”, ale także zgrabną etykietą dla realnych procesów zachodzących tu i teraz. Tu, czyli globalnie, teraz, w sensie zmian mających korzenie w chwili gdy ramię pierwszego robota przeniosło pierwszy element, aż do dzisiaj kiedy to pierwszy dron dostarczył swoją przesyłkę.

Główne elementy kolejnej rewolucji opierają się o rozwój informatyki, o możliwości jakie stwarza światowa sieć. Sieć jest z jednej strony glebą, pozwalającą rozwijać się dotychczas już znanym formom przemysłu, z drugiej strony jest wyjątkowo silnym stymulantem mutacji eDNA powodując powstawanie form całkiem nowych, wcześniej niespotykanych. Bardzo krótko rzecz ujmując przemysł w wersji 4.0 przynosi całkowitą i fundamentalną zmianę paradygmatu wytwarzania i dostarczania dóbr. W zakresie dostarczania znacząco skraca się czas pomiędzy powstaniem/uświadomieniem potrzeby a czasem przekazania produktu konsumentowi. Aktualny poziom zakłada zasadę „dzisiaj klikam, jutro mam”, ale w wybranych aglomeracjach prowadzone są już próby z uzyskaniem „teraz klikam, mam w ciągu kilku godzin”.

Jednak to nie zmiany w dystrybucji „robią” czwartą rewolucję, choć ją stymulują i wspierają. Główny front zmian to wytwarzanie. Krok po kroku żegnamy się z klasycznym schematem badania-projekt-produkcja-marketing-sprzedaż-dostarczenie. Głównym rewolucyjnym postulatem jest wytwarzanie w czasie rzeczywistym, sterowane aktualnymi i indywidualnymi potrzebami, wyraźne przesunięcie części działań kreacyjnych, projektowych z deski projektanta do chwili powstania świadomości potrzeby konsumpcyjnej u klienta. Klient coraz częściej może i chce mieć wpływ na produkt który otrzymuje, już w chwili wyrażania potrzeby, to co dzieje się potem, sam proces produkcji powinien być sterowany strumieniem takich właśnie indywidualnych potrzeb, a nabywca z swoimi potrzebami staje się częścią, podmiotem procesu produkcyjnego.

Tak głębokie zmiany wymagają rewolucji w dziedzinach klasycznie powiązanych z produkcją. W zakresie marketingu, po pierwsze zmienia się kanał pozyskiwania danych o potrzebach klientów. Mogą oni zgłaszać je sami, np. sam komponuję z czego składać ma się i jak wyglądać mój samochód, na żywo oglądając efekt w postaci obrazu 3D, albo potrzeby te zbiera i przekazuje do dostawcy automat IoT, np. lodówka która sama bada zapotrzebowanie na produkty spożywcze, zapewniając ich stan i świeżość. Komunikat na rynek nie musi mówić już konkretnych cechach produktów, produktu fizycznie wręcz może nie być, produkty powstają w znacznej części jako unikalne egzemplarze z cechami takimi jak chce konkretny konsument. Początkowo w banalnym schemacie „rozmiar, kolor, rodzaj skóry, długość sznurówki”, docelowo jako dobór całej bryły zewnętrznej, architektury, stylu, faktury, materiałów, właściwości fizycznych i zdrowotnych. Sygnalizujemy raczej możliwości realizacji marzeń, pragnień, wyobrażeń, w miejsce nakłaniania do marzenia o naszym gotowym produkcie. W konsekwencji klasyczne pojęcia mody odchodzą w niepamięć, modne nie jest coś konkretnego, modna staje się różnorodność, a spoiwem tożsamościowym pozostaje wyłącznie logo producenta.

W zakresie IT, które cały czas pozostaje głównym motorem i jednocześnie esencją zmian, paradoksalnie daje się zauważyć ogromny deficyt technologi i narzędzi. Technicznie obecne paradygmaty programowania zakładają kosztowną i mało wydajną pracę analityków, projektantów i programistów. A kolejne języki, kolejne technologie, zdają się raczej potwierdzać to, że tak naprawdę postępu nie ma, niż wnosić coś naprawdę nowego. Organizacyjnie w IT dominują metodyki pracy kontestujące klasyczne kaskadowe, znane z innych dziedzin inżynierii, podejście a promujące raczej te wyrastające z technik zwinnych. Popularny SCRUM i jemu pochodne wydają się być bardziej desperacką próbą opanowania chaosu niż metodycznym podejściem do procesów wytwarzania. Sytuacja przypomina deficyt aparatu matematycznego sygnalizowany od lat przez fizyków teoretycznych parających się np. fizyką kwantową czy teorią strun. Przemysł 4.0 jest w sytuacji dwubiegunowej, ogromne możliwości pochodzące właśnie od IT (www, IoT, VR) były i są stymulantem jego narodzin i trwania, jednak potrzeby płynące z rzeczywistości przerastają aktualne możliwości tego samego IT, przez co ograniczone możliwości, defensywnie limitują tępo postępu. Z nadzieją czekamy na przełom. W zakresie relacji społecznych, nowy przemysł korzysta z doświadczeń lat poprzednich i tak jak wiemy już że „dopiero sieć to komputer” to zgodzić się przychodzi z zdaniem:

dopiero społeczność to konsument

Przemysł który pozwala konsumentowi stać się podmiotem procesu produkcji, jednocześnie musi i uświadamia sobie siłę relacji społecznych, siłę tkwiącą w wyrosłych dzięki sieci możliwościach przekazywania informacji. Odejście od schematu „nadawca – odbiorca” zbieżnego z schematem „serwer – klient”, a migracja do schematu „każdy z każdym”, gdzie każdy może stać się nadawcą informacji i jak znajdzie odbiorców na wolnym rynku społecznościowych mediów, odnosi sukces. Kanał taki, dla przemysłu staje się ogromną szansą na dotarcie do konsumenta, tworząc samonapędzający się marketing społeczny.

Przyszłość pojawi się na pewno i jasne jest że nie da się uniknąć nieuniknionego tym bardziej warto już teraz rozważyć te mniej przyjemne a jednak prawdopodobne konsekwencje zmian. Coraz większą rolę w procesie wytwarzania i dostarczania dóbr pełnią automaty i procesy zautomatyzowane. Należy postawić pytanie, gdzie znaleźć w takiej konfiguracji miejsce dla człowieka. Oczywiste, znane z poprzednich etapów rozwoju przemysłu przewidywania że człowiek pozbawiony stanowisk pracy związanych z fizyczną czy powtarzalną pracą, znajdzie pracę przy „programowaniu” automatów, w jakiś sposób tłumaczą to co może nastąpić. Otwartym pozostaje pytanie czy twórców, projektantów, programistów i nadzorców maszyn będzie potrzeba tak wiele żeby każdy miał po prostu pracę?

Cieniem na wizji przyszłości kładzie się także duży problem związany z dysproporcjami w dystrybucji dóbr materialnych. Media donoszą że zaledwie kilka rodzin posiada prawie połowę majątku świata a korporacje stają się potężniejsze niż gospodarki poszczególnych krajów. Kolejna rewolucja przemysłowa, sieć, globalizacja, są doskonałymi narzędziami do pogłębiania dysproporcji i znając mentalność homo sapiens do tych celów zostaną z powodzeniem użyte.

Rewolucja przemysłowa właśnie się dzieje, jest wspaniała, budzi nadzieję na lepszą przyszłość i jednocześnie tak jak poprzednie rewolucje poważne obawy. Kończąc proponuję chwilę refleksji na temat czy wraz z kolejną rewolucją przemysłową nie powinniśmy już rozpoczynać równoległej rewolucji/ewolucji społecznej, mającej na celu adaptację naszych społeczeństw do zmian które zachodzą i coraz mocniej, szybciej i niewątpliwie zachodzić będą.

Krzysztof Olszewski

Krzysztof Olszewski

Dyrektor Technologii i Architektury Oprogramowania

Krzysztof Olszewski

Krzysztof Olszewski

Dyrektor Technologii i Architektury Oprogramowania